środa, 26 czerwca 2013

Czarna Środa

Czym charakteryzują się korty trawiaste? Tym, że nadają piłce ogromnej rotacji i nie pozwalają się jej wysoko odbijać. Gra jest szybsza, wymiany kończą się z wygrywającymi uderzeniami lub akcjami przy siatce. Jednakże mecze wcale nie są krótsze od tych na ziemi. Serwis odgrywa tu niebagatelną rolę i może stanowić morderczą broń, dla tych, którzy mają ten element dopracowany do perfekcji. Co jest jeszcze charakterystyczne dla trawy? Trudności w zmianie kierunku biegu graczy i... upadki. Których w tym roku mamy bez liku. 



Dzisiejsza rywalizacja rozpoczęła się wycofaniem z turnieju światowej "dwójki" Victorii Azarenki. W meczu pierwszej rundy Białorusinka nieszczęśliwie upadła do pozycji szpagatowej. Były łzy i wielki dramat. Po przerwie medycznej udało się jednak Victorii dograć mecz do końca. I wygrać. Na kolejne spotkanie już nie wyszła.
Zaraz potem byliśmy świadkami dwóch sensacji- z turnieju odpadła mistrzyni Roland Garros 2008 Ana Ivanović (3/6 3/6 z młodziutką Eugenie Bouchard) oraz Jo-Wilfried Tsonga (porażka z Ernestem Gulbisem). Co ciekawe w meczu panów, Francuz kreczował, co miało rozpocząć lawinę wycofań. Po 15 minutach meczu z kortu zszedł Amerykanin John Isner, który przez fatalny upadek podczas akcji serwisowej doznał urazu kolana.

Jeszcze wcześniej, z samego rana, mogliśmy śledzić rywalizację polskich tenisistów w turnieju. Na pierwszy Jerzy Janowicz, który miał stoczyć bój z Czechem Radkiem Stepankiem. I stoczył. Trwał niewiele ponad pół godziny. Na początku pierwszego seta Stepanek narzekał na kontuzję uda, jednak po czasie medycznym grał dalej. Dopiero w drugim secie, kiedy stracił podanie, poddał mecz. Łukasz Kubot w ogóle nie wyszedł na kort, gdyż pogromca Rafy Nadala Steve Darcis oddał mu mecz. Tenisista jako powód podawał kontuzję ramienia, który zaczęła mu dolegać dopiero po zakończeniu spotkania z Hiszpanem.
ogień poszedł
Na kort nie wyszła również mistrzyni z roku 2011 Petra Kvitova, która dostała walkover od Yaroslavy Schvedovej. Z gry zrezygnował rozstawiony z dziesiątką Marin Cilic.

Potem sensacyjnie zaczęły odpadać wysoko rozstawione panie. Oprócz wspomnianej wyżej Any Ivanović drugiej rundy nie przeszły
-  Dunka Caroline Woźniacki, która przegrała z powracającą do touru Czeszką Petrą Cetkovską,
- Jelena Janković przegrała z Vesną Dolonc w dwóch setach 5/7 2/6
- Lucie Safarova nie dała rady Włoszcce Knapp
- Sorana Cirstea poległa z nierozstawioną Camilą Giorgi

Największą sensację sprawiła jednak mistrzyni Wimbledonu z 2004 roku, czyli Maria Sharapova. Rosjanka przegrała z Michelle Larcher De Brito, Portugalką, która jest bardziej znana z tego jakie dźwięki wydaje na korcie, niż z tego jak gra. Ona również tenisowego rzemiosła uczyła się w akademii Nicka Bolletteriego. Sharapova zaliczyła kilka upadków i dwukrotnie rozmawiała z sędziną, aby ta sprawdziła nawierzchnię. Według Rosjanki trawa była za śliska, żeby kontynuować mecz. Po którymś niebezpiecznym poślizgu skorzystała z przerwy medycznej i zniknęła na dziewięć minut w szatni. Interwencja lekarza nie pomogła jej jednak w wygraniu spotkania.

Zaraz po niej z rywalizacji wypadł siedmiokrotny mistrz, obrońca tytułu Roger Federer. Szwajcar popełniał mnóstwo błędów ze wspaniale grającym Sergiejem Stahovskim. Ukrainiec grał mecz życia i jak sam powiedział w pomeczowym wywiadzie granie z takim wielkim mistrzem dało mu wiele siły i inspiracji.

ITF szczerze przyznaje, że tylu walkoverów i kreczów nie było w Wielkim Szlemie jeszcze nigdy. Victoria Azarenka chce, aby organizatorzy  poszukali przyczyny tylu kontuzji. Fani są zszokowani, a analizy ekspertów można wyrzucić do kosza. Ta środa, którą wszyscy nazywają już Czarną, będzie zapamiętana, jako dzień kontuzji i niespodziewanych wyników. Czy tegoroczny Wimbledon jest jeszcze w stanie nas czymś zaskoczyć? 

1 komentarz:

  1. Jedno jest pewne, nikt nie wie co się dzieje. Ciekawe, czy sami organizatorzy będą coś w tej sprawie robić. Tyle niespodzianek i kreczów dotąd nie było w żadnym turnieju (w sumie) a tu dopiero połowa II rundy...
    I jeszcze odpadli wszyscy moi...

    OdpowiedzUsuń